"Odlot na samo dno"
Nie będę pisać jak się nazywam ani takich bzdur. Bo po co? Zastanawiam się od czego tu zacząć... Może od tego co robie w te jakże nudne wakacje. Chociaż nie są takie bardzo nudne... Tak ogólnie to Baśke mam z głowy, bo przyjechał mój wujek ze swoją wnuczką i moja ukochana siostrzyczka ma koleżanke:) Byłam wczoraj u najukochańszej Fenci. No Kaktusik miała ze mną pojechać, ale tak jakoś wypadło... (nie będę wnikać w szczegóły). Z miśkiem poszłyśmy sobie na miasto (?!) i do biblioteki. Wypożyczyłyśmy różne książki. Jak tylko wróciłam zaczęłam czytać "Odlot na samo dno" Nie wiem czemu, ale czytając poczółam się tak jakoś dziwnie... Uczucia bochaterki były tak bardzo podobne do moich uczuć... Tylko że ona sięgnęła po tzw. pastylki szczęścia, a potem nawet haszysz i LSD, żeby zapomnieć, a ja nie mam zamiaru... Chociaż nie. Czesto łapię się na tym, że myślę, że jednak fajnie byłoby sprówać... że chciałabym spróbować... No dobra nie będę nic więcej pisać, bo uznacie mnie jescze za jakąś powaloną ćpunkę:) A wbrew pozorą nią nie jestem:) Pozdrowienia dla wszystkich:*
Dodaj komentarz